Laudacja dla laureata Nagrody Literacka Podróż Hestii 2025
Laudacja dla laureata Nagrody Literacka Podróż Hestii 2025
20 września 2025
Nagrodą Literacka Podróż Hestii 2025 wyróżniono książkę „Makabrama” Marcina Szczygielskiego (wydawnictwo Bajka). Konkursowa kapituła dokonała wyboru spośród 5 nominowanych książek, a werdykt ogłoszono 19 września br. podczas uroczystej gali w Sopocie.
Laudację dla Marcina Szczygielskiego wygłosiła członkini Kapituły Literackiej Podróży Hestii, Joanna Olech.
Czemu służy Literacka Podróż Hestii? Szukamy dobrej książki dla wyobrażonego czytelnika, wyimaginowanej czytelniczki. To trochę jak portal randkowy. Taki Tinder literacki. Popychamy ku sobie książki i młodych, do których te książki są adresowane. Zanim jednak powiem o powieści nagrodzonej – dwa słowa o nominacjach.
Nominowana piątka to „creme de la creme”, czyli, spolszczając – śmietana zebrana z literackiej maślanki. Jest w tej piątce jeden debiut – gratulujemy Agnieszce Misiak! Dalej – dwoje autorów uznanych, ale nowych w tym konkursie: Cezary Harasimowicz i Dominika Słowik. A także dwójka „recydywistów”: Sasza Haddy (nominowana po raz drugi) i – last but not least – Marcin Szczygielski, który przyjechał na Galę po raz trzeci. Każda z nominowanych książek pochodzi z innej gatunkowej szuflady, nie ma dwóch podobnych. Wymienię je dla przypomnienia:
Mamy tu „Chłopca z lasu”. To uchodźcza bajka, poruszająca emocje. Prosta lekcja empatii, alfabet współczucia dla najmłodszych czytelników.
Dalej – „Kosma, Kopacz i leśna szkoła” – niefrasobliwa powieść rodzinna. Fajni rodzice, zabawne dzieci, pies, wakacje, klimat bezpieczeństwa i relaksu.
Kolejna książka to „Rybie oko”, powieść adresowana do nastolatków – czytelników na górnej granicy naszych „widełek” regulaminowych. To zapis egzystencji młodej (zbyt młodej) matki, która samotnie wychowuje córkę, a wieczna bieda czyni z nich obu łatwy żer dla wszelkiej maści krzywdzicieli.
Stawkę zamyka książka „Same dobre wróżby”, dzięki której zyskujemy wgląd w hermetyczną subkulturę nastolatków, mały fanowski świat, funkcjonujący w sieci, gdzie rozgrywają się wirtualne flirty, kłótnie i przyjaźnie. Uczestnicy podejmują ryzyko kontaktu w realu – spędzają razem wakacje. Wkrótce dowiadujemy się, co z tego wyniknie.
Wszystkie nominowane książki zasługują na szóstkę (wedle szkolnej skali ocen). Ale nagroda jest jedna, nie ma rady. Jury, chcąc nie chcąc, musi do tych równorzędnych szóstek dodać jakiś wąsik, plusik, kropkę… która z szóstki uczyni Nagrodę. Nigdy dotąd stawka nie była tak wyrównana. Trzeba mieć świadomość, że miejsce pierwsze do drugiego dzieli włos, a zaledwie dwa włosy od kolejnych. To jak w biegu olimpijskim, wygrywa się ułamkiem sekundy.
Tak więc – Wspaniała Piątko! – wszyscy jesteście zwycięzcami, chociaż tylko Marcin Szczygielski wyjedzie z Sopotu z czekiem. Ale przypomną, że częścią Literackiej Podróży Hestii jest program promocyjny, który oby uczynił wasze książki tak poczytnymi, jak na to zasługują. A teraz – gratulujemy Marcinowi Szczygielskiemu, którego trzykrotna nominacja i pierwsza Nagroda jest – taką mamy nadzieję – widomym znakiem jakości napisanych przez Marcina książek. Dwie powieści uprzednio nominowane były serio, ta jest przede wszystkim komiczna, choć okładka stanowi spoiler mrocznego finału.
„Makabrama”, czyli makabryczna makrama, to w rzeczywistości magiczny portal między teraźniejszością, a przeszłością, między światem i zaświatem, między harmonią i grozą. Autor dostarcza nam dowodu na to, że robótki ręczne, przedawkowane, mogą nas zaprowadzić na krawędź alternatywnej rzeczywistości. Nagrodzony, trzeci tom serii „Domu Rodomiłów” można czytać, ma się rozumieć, z pominięciem tomu pierwszego i drugiego, ale po co odmawiać sobie tej przyjemności – saga o czarnowidzach sięga niekiedy siedmiu pokoleń wstecz i warto się z nimi oswoić zawczasu. Czwarta część właśnie się ukazała. W zapowiedziach część piąta. Czekamy i będziemy im sekundować.
Rodomiłowie to „ghostbusterzy”, pogromcy duchów, złośliwych chochlików i zmor nawiedzających ludzi. Uzbrojeni są w ziołowe napary, maści, świece, a także – uwaga! – topór! Ale Rodomiłowie to przede wszystkim wielopokoleniowa rodzina ekscentryków, którzy razem ze swoimi zbzikowanymi obyczajami, i chaotycznym, kolorowym bałaganem są żywą emanacją prawa do ekstrawagancji, nonsensu i życia na własnych warunkach.
Rodomiłowie są psotni, nieposkromieni, łakomi przygód, autoironiczni. A jednocześnie oldskulowi, niczym rozparcelowani ziemianie, których (być może) pozbawiono fortuny, ale ocalili poczucie humoru i inteligentną dezynwolturę. Wspierają się, kłócą, ulegają własnym słabościom, ale mają w sobie nawzajem gwarantowane oparcie. Ponadto dostęp do magii daje im poczucie niezachwianej pewności siebie. W tej atmosferze ich bujne osobowości kwitną i pączkują. Być może autor chciał przestraszyć czytelników, ale mimochodem wyszła mu powieść optymistyczna – podarował nam mały rodzinny eden: ogród pachnący ziołami, posiłki pod rozłożystym wiązem, przysmaki, drzemki w hamaku, rytualne utarczki rodzinne i zaszytą w tym wszystkim bliskość i więź, której tak łakniemy w niespokojnych czasach. Myślę, że naszym wyobrażonym czytelnikom i wyimaginowanym czytelniczkom humor i otucha, które znajdujemy w tej książce, bardzo by się przydały.